poniedziałek, 11 stycznia 2016

Oskar i pani Róża - Woocash, Dźwiedź

"Oskar i pani Róża" - Eric-Emmanuel Schmitt

Piękna, to trafne określenie tej książki, jak to ujął Woocash, ja natomiast bardziej skłonny jestem użyć słowa arcydzieło dla tej krótkiej, ale jakże wartościowej powieści, której autorem jest Eric-Emmanuel Schmitt. Książka trafiła w moje ręce zupełnie przypadkowo, właściwie dzięki bratu, który czytać ją musi jako lekturę. Zapytałem co czyta, więc pokazał mi okładkę - od razu skojarzyłem autora z książką „Przypadek Adolfa H.” Woocash z kolei, który również wcześniej czytał „Przypadek…” postanowił, że to nie może być jego jedyna książka tego autora i sięgnął po kolejną. Kiedy okazało się, że oboje przeczytaliśmy kolejną taką samą książkę, postanowiliśmy użyć wspólnych sił do napisania opinii o niej. Nie będziemy jednak skupiać się specjalnie na fabule, ale bardziej na problemach poruszanych przez autora.

Głównym i przez całą książkę obecnym tematem jest nieunikniona śmierć małego chłopca i choroba na którą cierpi, białaczka. Skoro powieść jest o śmierci, to wydawałoby się, że nie ma prawa być wesoła, a raczej przygnębiająca i smutna. Istotnie są poruszające momenty, ale są również takie, które wywołują uśmiech na twarzy czytelnika, czyli zazwyczaj proste postrzeganie niektórych spraw przez dziecko. Autor pokazuje nam, jak bardzo dorośli traktują temat śmierci jak temat tabu, że w tym przypadku to małe dzieci są bardziej dojrzałe od nas. Dziecko, które wie, że operacja mu nie pomogła i wie, że umrze, ma dystans do siebie. Potrafi mimo to bawić się, żartować, cieszyć się każdym dniem, który mu został, ale jednocześnie stawia sprawę jasno i godzi się ze śmiercią. Z dorosłymi jest tu zupełnie inaczej. Kiedy Oskar podejmuje temat śmierci, zapada grobowa cisza, bo nikt nie potrafi o tym mówić, zwłaszcza jego rodzice, u których traci przez to jakiekolwiek wsparcie.

Skoro już o rodzicach mowa, to warto wspomnieć, że ciekawie zarysowane zostały relacje między nimi, a Oskarem, przedstawione z perspektywy dziecka. Bohater zarzuca swym rodzicielom  traktowanie go z rezerwą od momentu, kiedy zdiagnozowano u niego chorobę. Uważa, że niepotrzebnie przejmują się zaistniałą sytuacją bardziej niż on, że traktują go tak, jakby już umarł, że niczego nie rozumieją. Nie raz podkreśla, że wręcz ich nienawidzi. Oczywiście w momencie, kiedy rodzice Oskara zrozumieli swój błąd dochodzi do pojednania. Jest to dla wielu cenna lekcja, aby osoby chore, lub dotknięte jakimkolwiek innym nieszczęściem traktować tak, jakby nic się nie stało. Nikt nie chce wzbudzać w innych litości, nie powinno więc nas dziwić rozdrażnienie osób, którym współczujemy, kiedy na każdym kroku dajemy im wyraz swojego ubolewania, zamiast normalnym zachowaniem pomóc im zapomnieć chociaż na chwilę o ich trudnej sytuacji. Tak więc wzorem do naśladowania w tym przypadku nie będą rodzice głównego bohatera, ani nawet sam Oskar (będący oczywiście wspaniałą postacią, lecz błędnie interpretującą intencje rodziców, które przecież nie są złe), ale pani Róża, występująca niemal w roli rodzica zastępczego i pokazująca jak w takiej sytuacji należy się zachowywać.

Oskar uważał panią Różę za przyjaciółkę, która była z resztą wolontariuszką i w tej sytuacji był to - swego rodzaju - jej obowiązek. Opowiadając o tym, jak była rzekomą zapaśniczką, sugerowała mu jak ma sobie radzić z całą sytuacją, tym samym w żaden sposób go nie ograniczając. Czy człowiek w jego położeniu nie powinien się zakochiwać? Wręcz przeciwnie! Pani Róża dała mu do zrozumienia, że wciągu tego krótkiego czasu życia, który mu pozostał może przeżyć życie lepiej, niż niejeden człowiek mający do dyspozycji „całe życie”. I tak Oskar w ciągu dwunastu dni przeżył sto dwadzieścia lat. Czy przegrał z chorobą? W żadnym wypadku nie! Zmarł dożywając bardzo późnej starości, jako spełniony człowiek.

Książka należy do bardzo niewielkiej liczby książek, które wzruszają i zmuszają do  głębokich refleksji. Stanowi ona doskonały przykład lektury, chociaż dla dziecka w 6 klasie szkoły podstawowej może być trochę nudna – wszystko z resztą zależy od nauczyciela. Niemniej jednak z pewnością należy do tych, które powinno się przeczytać jako dziecko i jako dorosły. Śmierć to bardzo trudny temat, a im jesteśmy starsi tym trudniejszy – paradoksalnie jednak na samą starość ze śmiercią w końcu się godzimy. Czytając warto zwrócić uwagę na to, że autor daje nam przepis na życie – powinniśmy korzystać z niego w pełni, ale jednocześnie cieszyć się, że je mamy. Książkę czyta się niezwykle lekko, bo i styl w jakim jest napisana, jest nieszczególny, co w tym przypadku jest całkowicie uzasadnione - narratorem jest dziecko. Obowiązkowa pozycja, to mało powiedziane.

Woocash i Dźwiedź

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz