niedziela, 3 stycznia 2016

Resocjalizacja - kryzys i wątpliwości

Jak to jest z procesem resocjalizacji? Czy słusznie mówi się o jej nieistnieniu? A może to tylko tymczasowy kryzys?


Często można spotkać się z wątpliwościami dotyczącymi procesu resocjalizacji. Zwłaszcza studenci tej specjalności (bo głównie do nich kieruję poniższe treści) borykają się z dylematem, czy aby na pewno wybrali dobry kierunek. Jeśli zapytamy przypadkowe osoby co sądzą na ten temat, niejednokrotnie usłyszymy, że resocjalizacja nie istnieje - jak ktoś raz popełnił przestępstwo, zrobi to ponownie. Zanim zacznę analizować problem przybliżę, co pojęcie oznacza w praktyce.

Resocjalizacja jest procesem zindywidualizowanego oddziaływania na jednostkę, które ma na celu pomóc jej w powrocie do społeczeństwa i funkcjonowaniu w nim zgodnie z ogólnie przyjętymi normami. Innym zadaniem tego procesu, o którym warto pamiętać, jest izolowanie jednostki od społeczeństwa w celu jego ochrony przed jej destrukcyjnymi działaniami, ale często również w celu ochrony samej jednostki.

Nie trudno zauważyć, że jest to definicja podręcznikowa, ale przybliża najważniejsze aspekty resocjalizacji. Aby jednak odpowiedzieć na postawione pytanie, które z resztą należy do tej kategorii pytań, na które trudno dać jednoznaczną odpowiedź, należałoby się zastanowić jakie są wytyczne poprawnie przeprowadzonego procesu - bądź inaczej - co świadczy o tym, że jednostka została zresocjalizowana? Skupię się tu na osobach odbywających karę w zakładach karnych.

Otóż, jedni powiedzą, że resocjalizacja została poprawnie przeprowadzona, kiedy osoba po wyjściu na wolność: podejmuje pracę (jakąkolwiek); zakłada rodzinę (bądź odnawia kontakty z rodziną); zrywa całkowicie kontakty ze światem przestępczym; nie łamie ponownie prawa (nie staje się recydywistą); sama z siebie - z pobudek moralnych nie chce ponownie dopuszczać się przestępstwa. Zgodnie z tymi kilkoma wytycznymi można bez konsekwencji rzec, ze resocjalizacja nie istnieje – no, w każdym razie jest znikoma, ponieważ istnieje niewielki odsetek osób, które po wyjściu z więzienia podejmują wszystkie te kroki. Dla studenta pedagogiki resocjalizacyjnej jest to powód do załamania się i rzucenia studiów, ale do tego raczej nie namawiam.

O resocjalizacji mówi się również (i to najczęściej ma miejsce), kiedy osoba, która wyjdzie z zakładu karnego, już więcej do niego nie wróci. W takim wypadku można stwierdzić, ze proces resocjalizacji wywarł na jednostce pożądany efekt, tym samym, że resocjalizacja istnieje (inna już kwestia, że jednostka może być po prostu sprytniejsza i nie dać się złapać). Warto podkreślić w tym miejscu, że nie każdego da się zresocjalizować. To, czy resocjalizacja zadziała, czy dany program „rehabilitacyjny” wywrze pożądane efekty powrotu do społeczeństwa, przede wszystkim zależy od więźnia. Jeśli nie będzie miał zamiaru się poprawić, żaden program resocjalizacji penitencjarnej nie odniesie skutku.

Wypada także wspomnieć o wychowawcach, których zadaniem jest przeprowadzanie procesu resocjalizacji skazanych. H. Machel w swojej pracy pt Więzienie jako instytucja karna i resocjalizacyjna, przytacza przykład wzięty z własnego doświadczenia jako naczelnika więzienia: „kiedy niektórzy wychowawcy, najczęściej źle przygotowani profesjonalnie, nie uzyskiwali wyznaczonych celów resocjalizacyjnych, zwykle nie penetrowali stosownej literatury naukowej i nie szukali stosownych konsultacji, zawsze mówili, iż z tymi ludźmi nic już nie można zrobić. Zdarzało się jednak, że ich pesymizm nie był uzasadniony.”[1] Na podstawie tych słów można wysunąć wniosek, że niektórzy wychowawcy sami przyczyniają się do nieskuteczności procesu resocjalizacji. Postawa wedle, której z więźniami nie da się nic zrobić, z góry zakłada, że resocjalizacja nie istnieje. Dlatego też osoby takie powinny postawić sobie życiowe pytanie, czy aby na pewno nadają się do wykonywania tego zawodu. Każdy wychowawca jest bowiem pedagogiem, a każdy pedagog po odniesionej porażce powinien wysunąć stosowne wnioski i zaczerpnąć literatury by poszukać innych sposobów skutecznego działania.

Każda osoba, która aspiruje na stanowisko wychowawcy w zakładzie karnym powinna się zastanowić co chce osiągnąć poprzez resocjalizację skazanych. Tu dobrze zaznaczyć, że stawianie sobie na początku dużych wymagań może wiązać się z niespełnieniem i szybkim wypaleniem zawodowym. W pedagogice resocjalizacyjnej jest tak, że należy cieszyć się z małych efektów i posuwania się na przód małymi krokami. Weźmy na przykład młodzież z poprawczaków, jeśli założymy sobie, że na dziesięć osób tam umieszczonych wszystkie po wyjściu będą funkcjonowały w zgodzie ze społeczeństwem, wszelkimi zasadami i normami, możemy od razu liczyć się z porażką. O sukcesie można już mówić, kiedy na „dobrą drogę” wróci chociaż jedna osoba.

Na koniec chciałbym jeszcze przytoczyć problem dużej przepustowości i przeludnienia zakładów karnych, co jest czynnikiem bardzo obniżającym skuteczność oddziaływań resocjalizacyjnych. Często prowadzi to wręcz do odwrotnych skutków resocjalizacji - do rozwoju przestępczości. W wyniku przepełnienia, żadna instytucja karna nie jest w stanie należycie realizować swoich obowiązków, nawet tych określonych w regulaminach więziennych. Przeludnienie zakładów karnych wiąże się również z koniecznością odraczania wyroków, co niekoniecznie jest dobre dla społeczeństwa. Warto więc pomyśleć o wszelkich reformach i zmianach w systemie więziennictwa, co powinni mieć na uwadze już studenci i młodzi pracownicy tych instytucji.

Proces resocjalizacji z pewnością boryka się z kryzysem, który z resztą istnieje nie od dziś, nie jest to jednak powód, dla którego można stwierdzić, że resocjalizacja nie istnieje, czy też nie ma sensu. Resocjalizacja to nie tylko więzienie, czy próby oddziaływania na ludzi, to cały ogromny mechanizm i jeśli coś w nim nie działa, należy to naprawić – jak w zegarku. Nie wolno dopuścić, by kryzys sprawił, że zaczniemy odchodzić od resocjalizacji. Więzienie bez procesu „rehabilitacji”, jak napisał H. Machel: „stanie się wyłącznie przechowalnią społeczną odrzutu, którego istotną cechą będzie dalsza demoralizacja osadzonych i dalszy wzrost przestępczej recydywy. W takich więzieniach zbędny będzie specjalistyczny personel resocjalizacyjny, a zasadniczym jego celem będzie izolacja przestępców.”[2]

 Dźwiedź



[1] H. Machel, Więzienie jako instytucja karna i resocjalizacyjna, wyd. Arche, Gdańsk 2003, s. 40
[2] Tamże, s. 39

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz