Jak to jest z procesem resocjalizacji? Czy słusznie mówi się o jej nieistnieniu? A może to tylko tymczasowy kryzys?
Często można spotkać się z wątpliwościami dotyczącymi
procesu resocjalizacji. Zwłaszcza studenci tej specjalności (bo głównie do nich
kieruję poniższe treści) borykają się z dylematem, czy aby na pewno wybrali
dobry kierunek. Jeśli zapytamy przypadkowe osoby co sądzą na ten temat,
niejednokrotnie usłyszymy, że resocjalizacja nie istnieje - jak ktoś raz
popełnił przestępstwo, zrobi to ponownie. Zanim zacznę analizować problem
przybliżę, co pojęcie oznacza w praktyce.

Nie trudno zauważyć, że jest to definicja
podręcznikowa, ale przybliża najważniejsze aspekty resocjalizacji. Aby jednak
odpowiedzieć na postawione pytanie, które z resztą należy do tej kategorii
pytań, na które trudno dać jednoznaczną odpowiedź, należałoby się zastanowić
jakie są wytyczne poprawnie przeprowadzonego procesu - bądź inaczej - co
świadczy o tym, że jednostka została zresocjalizowana? Skupię się tu na osobach
odbywających karę w zakładach karnych.
Otóż, jedni powiedzą, że resocjalizacja została
poprawnie przeprowadzona, kiedy osoba po wyjściu na wolność: podejmuje pracę
(jakąkolwiek); zakłada rodzinę (bądź odnawia kontakty z rodziną); zrywa
całkowicie kontakty ze światem przestępczym; nie łamie ponownie prawa (nie
staje się recydywistą); sama z siebie - z pobudek moralnych nie chce ponownie
dopuszczać się przestępstwa. Zgodnie z tymi kilkoma wytycznymi można bez
konsekwencji rzec, ze resocjalizacja nie istnieje – no, w każdym razie jest
znikoma, ponieważ istnieje niewielki odsetek osób, które po wyjściu z więzienia
podejmują wszystkie te kroki. Dla studenta pedagogiki resocjalizacyjnej jest to
powód do załamania się i rzucenia studiów, ale do tego raczej nie namawiam.
O resocjalizacji mówi się również (i to najczęściej
ma miejsce), kiedy osoba, która wyjdzie z zakładu karnego, już więcej do niego
nie wróci. W takim wypadku można stwierdzić, ze proces resocjalizacji wywarł na
jednostce pożądany efekt, tym samym, że resocjalizacja istnieje (inna już
kwestia, że jednostka może być po prostu sprytniejsza i nie dać się złapać).
Warto podkreślić w tym miejscu, że nie każdego da się zresocjalizować. To, czy
resocjalizacja zadziała, czy dany program „rehabilitacyjny” wywrze pożądane
efekty powrotu do społeczeństwa, przede wszystkim zależy od więźnia. Jeśli nie
będzie miał zamiaru się poprawić, żaden program resocjalizacji penitencjarnej
nie odniesie skutku.

Każda osoba, która aspiruje na stanowisko wychowawcy
w zakładzie karnym powinna się zastanowić co chce osiągnąć poprzez
resocjalizację skazanych. Tu dobrze zaznaczyć, że stawianie sobie na początku
dużych wymagań może wiązać się z niespełnieniem i szybkim wypaleniem zawodowym.
W pedagogice resocjalizacyjnej jest tak, że należy cieszyć się z małych efektów
i posuwania się na przód małymi krokami. Weźmy na przykład młodzież z
poprawczaków, jeśli założymy sobie, że na dziesięć osób tam umieszczonych
wszystkie po wyjściu będą funkcjonowały w zgodzie ze społeczeństwem, wszelkimi
zasadami i normami, możemy od razu liczyć się z porażką. O sukcesie można już
mówić, kiedy na „dobrą drogę” wróci chociaż jedna osoba.
Na koniec chciałbym jeszcze przytoczyć problem dużej
przepustowości i przeludnienia zakładów karnych, co jest czynnikiem bardzo
obniżającym skuteczność oddziaływań resocjalizacyjnych. Często prowadzi to
wręcz do odwrotnych skutków resocjalizacji - do rozwoju przestępczości. W
wyniku przepełnienia, żadna instytucja karna nie jest w stanie należycie
realizować swoich obowiązków, nawet tych określonych w regulaminach
więziennych. Przeludnienie zakładów karnych wiąże się również z koniecznością
odraczania wyroków, co niekoniecznie jest dobre dla społeczeństwa. Warto więc
pomyśleć o wszelkich reformach i zmianach w systemie więziennictwa, co powinni
mieć na uwadze już studenci i młodzi pracownicy tych instytucji.
Proces resocjalizacji z pewnością boryka się z
kryzysem, który z resztą istnieje nie od dziś, nie jest to jednak powód, dla
którego można stwierdzić, że resocjalizacja nie istnieje, czy też nie ma sensu.
Resocjalizacja to nie tylko więzienie, czy próby oddziaływania na ludzi, to
cały ogromny mechanizm i jeśli coś w nim nie działa, należy to naprawić – jak w
zegarku. Nie wolno dopuścić, by kryzys sprawił, że zaczniemy odchodzić od resocjalizacji.
Więzienie bez procesu „rehabilitacji”, jak napisał H. Machel: „stanie się
wyłącznie przechowalnią społeczną odrzutu, którego istotną cechą będzie dalsza
demoralizacja osadzonych i dalszy wzrost przestępczej recydywy. W takich
więzieniach zbędny będzie specjalistyczny personel resocjalizacyjny, a
zasadniczym jego celem będzie izolacja przestępców.”[2]
Dźwiedź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz